Klara dzieckiem podszyta (Ishiguro)

Sięgając po nową książkę Kazuo Ishigury, znów czuję się zaskoczony. Nie tylko tematyką, ale też – który to już raz? – pisarską próbą uchwycenia rzeczywistości przy użyciu mniej konwencjonalnej fabuły. Wszak niepisanym obowiązkiem literackiego noblisty jest opowiadać nam, maluczkim, o problemach wielkiego świata. A jeśli dodatkowo robi się to w niepodrabialnym stylu Ishiguro (i z nawiązaniem do klasyków sf: Lema, Dicka i Asimova) – to książkę można kupować w ciemno.

Skąd tu Lem i zakurzeni Dick z Asimovem? Otóż główną bohaterką jest Klara, Sztuczna Przyjaciółka (SP), droid wymyślony, zaprojektowany i skonstruowany do służenia dzieciom jako towarzysz – rodzaj opiekunki. Zastanawiałem się, czy użycie cudzysłowu przy bohaterce nie byłoby bardziej zasadne, czy nie podkreśliłoby lepiej nie-ludzkiej perspektywy, z jakiej czytelnik będzie obserwował powieściowy świat. Klara ma jednak więcej ludzkich cech, niż niejeden człowiek…

Klara, stanowiąca część sklepowej wystawy, czeka na swojego właściciela – a czekanie zawsze nastraja refleksyjnie, nawet jeśli mówimy o androidach (kto nie wierzy, że androidy też śnią, marzą i myślą, temu polecam przeczytać Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? rzeczonego Dicka, ewentualnie obejrzeć luźną adaptację Ridleya Scotta Blade runner). Obserwuje świat jednocześnie piękny, oświetlany metafizycznym, życiodajnym Słońcem, i głęboko smutny, przeżarty samotnością, niechęcią, odrzuceniem, niezdrowym wyścigiem po tak naprawdę nie wiadomo co, pościgiem za “mieć”, a nie “być”. Nawet ze świadomością, że jest to tylko fikcja literacka – jak bardzo sami popsuliśmy nasz świat, że android, ze swoimi mechanicznymi ograniczeniami, a więcej racji od niejednego ludzkiego filozofa.

Na tym chyba polega też niepokojący urok tej powieści. Czytając, przyjmujemy perspektywę robota, który lepiej widzi wszystko złe w świecie – po czym przychodzi świadomość, że przecież to my czytamy, o sobie. Gra punktem widzenia jest chyba jedną z najlepszy technik opowiadania o świecie, o czym doskonale wiedział Lem, ale też chociażby Bułhakow, pisząc Psie serce, czy Virginia Woolf, tworząc Flusha. Przyjęcie nie-ludzkiej perspektywy zawsze pomaga w dystansowaniu się i stawianiu fundamentalnych pytań.

Klara, obserwując, konstruuje świat. Jej punkt widzenia podszyty jest pewną naiwnością; jest robotem, więc pozostaje wolna od wszelkich kulturowych i cywilizacyjnych naleciałości. Dla nas, czytelników, to oczywiście rekonstrukcja – my dokładnie ten świat (podobno) znamy. Znów prostym zabiegiem Ishiguro osiąga mocny efekt. Czytając, uświadamiamy sobie, że coś poszło nie tak, to po pierwsze, a po drugie – że opisywane negatywy przyjmujemy jako oczywiste. Ishiguro nakazuje więc czytelnikom (i sobie też) zastanowić się, co utraciliśmy jako gatunek. I jak bardzo przeżarł nas współczesny świat, odbierając dziecięcą naiwność i niewinność. Smutek ogarnia na myśl, że rugujemy z siebie dziecko – a przecież już dawno psychologowie orzekli, że dla równowagi psychicznej człowiek winien nosić w sobie postaci doświadczonego starca, odpowiedzialnego dorosłego i właśnie niewinnego, naiwnego, niezepsutego dziecka. To dziecko świat stara się nam za wszelką cenę odebrać, naiwność i niewinność najłatwiej wyszydzić i zepsuć (cytując klasyczkę: “a komu to potrzebne?”). Ishiguro mówi – okej, niech was świat skopie jak mu się podoba, ale nie dajcie mu odebrać sobie człowieczeństwa.

Mogłoby się wydawać, że Ishiguro nic nowego nie powiedział, że w naszych postmodernistycznych czasach dokonuje, świadomie i z sukcesem, recyklingu motywów znanych literaturze i czytelnikom od x lat. Szczerze? Może i tak, może to już było i wracać nie powinno. Pandemia uświadomiła jednak nam, ludziom, ważną prawdę o naszym porządku, wartościach i tak zwanych osiągnięciach cywilizacyjnych – to wszystko jest, cytując komiksowo-filmowego Jokera, jak grawitacja, wystarczy lekkie pchnięcie. I upada. Kazuo Ishiguro w Klarze i słońcu porusza kwestie fundamentalne, czysto ludzkie, wplatając je jednocześnie w zgrabną, mistrzowsko poprowadzoną opowieść. Nawet, jeśli użyte przez niego motywy są zgrane, to nic nie jest w stanie podważyć lekkości opowiadania.

Może i za dużo w moich słowach pompy (smutne, mówienie o fundamentach bycia człowiekiem zawsze jest “pompą”, dla świata najlepiej byłoby, gdybyśmy zupełnie się rozwodnili i wydawali coraz więcej pieniędzy na coraz więcej niepotrzebnych artefaktów). Jednak Ishiguro, obsadzając w roli głównego bohatera właśnie androida, przekazuje nam jeszcze jedną przewrotną prawdę, o której wspomnieć trzeba: wszystko wokół staje się coraz bardziej smart, tylko my w tym wszystkim jakby coraz bardziej bardziej głupsi. Na szczęście powstają jeszcze takie powieści. Pozostaje na koniec zacytować klasyka: “Ale widzisz synku, są jeszcze porządni ludzie na tym łez padole”.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Głos Kultury. Źródło okładki.

Leave a comment