Wściekłość i wrzask (Groff)

Pustka, samotność, strach, szaleństwo… Repertuar Groff jest pełen lęku, groźnej i domagającej się głosu przyrody oraz nieuzasadnionego poczucia winy. Emocjonalna duchota oraz wężowisko, po którym przyjdzie się poruszać czytelnikowi, momentami wręcz onieśmiela. Ale ciężar jest rekompensowany głęboką refleksją nad człowiekiem.

W Polsce autorka jest już znana czytelnikom z Fatum i furii oraz Arkadii. Opowieści różnych oraz różnie napisanych. O ile pierwsza była lekturą o tym, co wyprawia z nami mózg, jak potrafi się bawić (ale to w drugiej warstwie, bo w pierwszej była dualistyczną narracją o małżeństwie i jego rozkładzie), o tyle druga dotyczyła hipisów oraz bolesnego wychodzenia z tytułowej Arkadii. Niestety: hipisowska wersja Roku 1984 raziła dziurami fabularnymi oraz naiwnością całej koncepcji. Poszukiwanie ocalającej i scalającej egzystencję opowieści było świetnym pomysłem, ale rozgrywająca się gdzieś pod koniec apokalipsa oraz urwany nagle wątek miłosny sprawiły, że autorka w kilka stron zmarnowała ogromny potencjał tej historii.

Do Florydy podchodziłem zatem z ciekawością: to nie powieść, ale zbiór opowiadań, które, w większości, łączy właśnie geograficzna (ale także metaforyczna) Floryda (nie tylko, bowiem również Francja oraz Brazylia). Z jednej strony polscy autorzy wciąż nie doceniają atutów krótkich form (swoje dokładają też wydawcy, którym bardziej opłaca się wydać spójną, jednolitą powieść, niż szereg małych, ale wymagających skupienia opowiadań). Z drugiej: opowiadanie jest formą trudną. Najprostszy problem – jak powściągnąć język, ale naładować kilka-kilkanaście stron przyciągającą historią?

Opowiadania Lauren Groff są gęste od treści, ale oszczędne w formie, wręcz skąpe w metafory. Autorka nie sili się na fajerwerki: stawia raczej na niezwykle duszną atmosferę. Każda historia tylko pozornie rozgrywa się na powierzchni, tak naprawdę buzują w nich niewypowiedziane emocje, skrywane od lat tajemnice, sekrety, z których, przeczuwam, w większości woleliby jednak nie zdawać sobie sprawy.

Wielu bohaterów, bohaterek – bo przeważają kobiety, Groff urodziło się pod znakiem Saturna. Melancholicy, typy depresyjne, analityczne, skłonne do wielogodzinnego roztrząsania swojej samotności, odrzucenia, poczucia winy wobec siebie, rodziców i całego świata. Odczuwają presję wiecznego bycia bezbłędnym, doskonałym, nie znajdując przy tym w swoim życiu miejsca na zwyczajność. Zwyczajny nadmiar emocji i poczucie życia pod butem wymagań i oczekiwań prowadzą do emocjonalnych pęknięć, a w konsekwencji: wściekłości i wrzasku.

Z drugiej strony to opowieści sprzeciwu wobec narracji, którymi się nas karmi i które musimy wciąż i wciąż odrzucać. Symbolem tego jest często pojawiająca się klimatyzacja oraz klimatyzatory, które budują sztuczny świat, pozbawiony prawdziwych emocji, rzeczywistość fałszu i hipokryzji. Schronieni w wychłodzonych domach ludzie zapominają o tym, co ważne; dają się omamić letniej temperaturze zimą albo chłodnej latem, a brakuje stanów skrajnych, niezbędnych jednak do właściwego funkcjonowania: gorąca i mrozu. Przede wszystkim tych emocjonalnych.

Bywa gorzej, bo Groff pozwala swoim bohaterom powielać fałszywe narracje, odnajdywać się w nich, a później z pasją zmusza do przejrzenia na oczy oraz uświadomienia sobie klimatyzowanego oszustwa, jakie każdy z nich wokół siebie zbudował. I wpycha w skrajności: bezdomność, uległość, odrzucenie.

Groff sprzeciwia się życiu na niby. Życiu w kokonie chłodnego, klimatyzowanego powietrza. Nie przypadkowo bardzo często pojawiają się także metafory zgnilizny, bagna, węży, oddających nie tylko klimat opowiadań, ale przede wszystkim ich treść. Swoją wielką rolę odgrywa także natura, stanowiąca kolejny kluczowy aspekt Florydy. Z wściekłością i wrzaskiem bohaterów współgra coraz bardziej wkurzona, a także coraz głośniej domagająca się wysłuchania przyroda, którą wpychamy bezwiednie w narrację typu „poradzi sobie”, kompletnie nie wyczuwając, że powoli szykuje się nam takie dosłowne gorąco (lub zimno), że będziemy musieli coś z tym zrobić.

Emocje, fałsz, zgnilizna, klimatyzacja i natura: z tych pięciu składników głównych Groff warzy swoje ciężkostrawne, ale naprawdę smaczne opowieści. Porównałbym je do dań, które wymagają już pewnego kulinarnego wyrafinowania oraz świadomości. A także pełnego poświęcenia: restrykcyjne trzy posiłki dziennie, żadnego dodatkowego posiłku, słodyczy, pustych kalorii w postaci identycznych kryminałów czy schematycznych thrillerów. Floryda to po prostu kawał porządnie wysmażonej literatury, którą należy smakować.

Okładkę otrzymałem od wydawnictwa. Książkę Lauren Groff Floryda przed premierą przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pauza.

2 thoughts on “Wściekłość i wrzask (Groff)

Leave a comment